Na pięćdziesiąte urodziny Agent Jej Królewskiej Mości gotuje sobie i fanom prezent wysokiej jakości. Pod dyrekcją Sama Mendesa zostaje stworzone dzieło idealnie wpasowujące się w trendy naszych
Na pięćdziesiąte urodziny Agent Jej Królewskiej Mości gotuje sobie i fanom prezent wysokiej jakości. Pod dyrekcją Sama Mendesa zostaje stworzone dzieło idealnie wpasowujące się w trendy naszych czasów, przy tym nie tracące bondowskiego klimatu. Jeśli do tego dodamy szczyptę mroku, który zawsze towarzyszy w filmach twórcy "American Beauty" możemy być pewni, że agent 007 znalazł się w dobrych rękach, by świętować swój zacny jubileusz.
Scena otwierająca ponaddwugodzinne widowisko jest jedną z najlepszych w całej serii, jeśli nie najlepszą. Było w niej wszystko, co Bond lubi najbardziej: pościg, broń, ryzyko, nonszalancja. Po tym jak podczas akcji zostaje postrzelony i z impetem wpada do rzeki, zostaje uznany za zmarłego. M. pisze kondolencje, sprzedają mu mieszkanie, ale w głębi serca jego rodzina z MI6 czeka, aż stanie w drzwiach, powie jakąś sarkastyczną uwagę i szybko wróci do pracy. Jest do czego, siedziba MI6 eksploduje, ktoś ujawnia nazwiska tajnych agentów, a życie M. jest poważnie zagrożone.
Trzeba się zgodzić, że ta produkcja jest wyjątkowa i inna od pozostałych. Jest to film, gdzie M. i Bond grają pierwsze skrzypce, a niekiedy szefowa MI6 przejmuje całą fabułę. Również ta część jest bardziej mroczna i emocjonalna. Poznajemy demony przeszłości agenta 007, z którymi w końcu będzie musiał się zmierzyć. Razem z M. będzie walczyć z innym agentem 00 o dobre imię MI6, jak i samej M.
Wypada też wspomnieć o kobietach Bonda. Od "Casino Royale" można zauważyć jego zmianę w stosunku do kobiet, jak również, że jego romanse zajmują mniej czasu antenowego niż kiedyś. W "Skyfall" to jego koleżanka po fachu, piękna Eve podejmując duże ryzyko chybia i trafia, prawie śmiertelnie w 007. Z kolei Severine spotkał los podobny jak rzesze jej poprzedniczek, musiała zginąć za romans i współpracę z agentem Jej Królewskiej Mości.
Muszę przyznać, że nareszcie Craig przekonał mnie, takiego sceptyka, do siebie i od teraz, gdy ktoś mnie zapyta: Twój ulubiony Bond?, to powiem bez przekąsu: Daniel Craig. Jego postać świetnie odzwierciedla agenta z XXI wieku, świetnie wpasowując się w oczekiwania współczesnego widza. Bardem również będzie zapamiętany jako jeden z lepiej zagranych czarnych charakterów. Brawo za charakteryzację, która i tak była tylko dodatkiem do świetnie stworzonej przez niego kreacji. Muszę też pochwalić twórców za tuning Q. Ben Whishaw bardzo ciekawie odświeżył tę postać, pozostawiając przy tym szczyptę niewymuszonego sarkazmu i humoru, a sceny Bond-Q były ciekawą odskocznią od ciągłych pościgów i bijatyk.
Co do kwestii lokowanych produktów, to z czasem się do nich coraz bardziej przyzwyczajam, wymóg naszych czasów można rzec. Tym bardziej, że w takim Bondzie Aston Martin czy popijanie martini zapisało się w tradycję, o tyle widok, nawet krótki agenta 007 w ręku trzymającego Heinekena był niestety co najmniej sztuczny...
"Skyfall" to ciekawy, mroczny scenariusz, dobre ujęcia i plenery, porządne aktorstwo, klimat i bondowska tradycja oraz magnetyzująca piosenka Adele. Wniosek: gratka dla fana, świetna zabawa dla każdego kinomaniaka.