Pewnie miało być śmiesznie i szybko. Emma była dla mnie przede wszystkim denerwująca, irytująca, nie wzbudzająca grama sympatii. Pewna siebie, egocentryczna, a przy tym naiwnie głupia. I w tej głupocie dająca sobie prawo do decydowania o losach innych. Gdyby nie kostiumy spokojnie bohaterką mogłaby być najlepsza czirliderka w liceum. Film ratuje obsada drugoplanowa. Wyróżnia się Bill Nighy w roli hipochondrycznego ojca głównej bohaterki i Miranda Hart, która jak tylko się pojawia kradnie każdą scenę.
Rzeczywiście Emma wydaje się być niefajna. Jednak po głębszym przemyśleniu jest ona chyba najbliższą pierwowzorowi z książki. Tutaj widać większą zmianę jaka przechodzi. Ona jest bardziej egocentryczna niż inne bohaterki Austen bo jest bogata o żyła bez zmartwień. Jest dziedziczką i uwaza się za najmądrzejszą.
No to czas zapoznać się z pierwowzorem literackim. Może wtedy docenię bardziej film.
Jak dla mnie Emma z 1996 była bliższa pierwowzorowi przynajmniej w mojej interpretacji. Ta wersja jest przyjemna dla oka, ale jest wiele niezgodności z książką, w której np miłość Jane Fairfax i Franka Churchhill była tajemnicą natomiast tu od początku widać tą chemię.
I tak wątek Jane i Franka jest bardziej wycięty. Jednak rzeczywiście w spojrzeniach czuć chemię. I chyba bardzo dobrze. To miał być bardzo ukryty związek jednak między wierszami można wyczytać,że dosyć intensywny pomiedzy nimi. Ta wersja pokazała wiele ukrytych niuansów z powieści.
Czytałam na świeżo "Emmę", zwracając szczególnie uwagę na wątki Jane-Franka i Emmy-pana Knightleya. Widać doskonale, jak autorka bawi się z czytelnikiem, pozwalając mu przyjąć optykę Emmy, w pierwszym przypadku nieuważnej, w drugim - samookłamującej się.
Frank już podczas pierwszego spotkania z Emmą wybiera się do Jane, kiedy indziej wmawia pani Weston, że umówiła się z Jane na posłuchanie pianina i udaje, że nie chce z nią iść itd. Tego jest mnóstwo, przy każdej okazji kiedy występuje Frank, natychmiast pojawia się kwestia Jane. Najwyraźniej widać, że coś jest między nimi, kiedy Emma i pani Weston zachodzą do pani Bates i zastają tam Franka naprawiającego okulary, panią Bates śpiącą w kącie, a Jane odwróconą plecami... To jest tak cudownie sztuczna scena, że od razu widać, że oni przed momentem robili coś zupełnie innego :)
Pan Knighley jest zazdrosny o Franka, od samego początku wygłasza o nim niepochlebne opinie, co jest o tyle znaczące, że to przecież "prawdziwy dżentelmen", a dżentelmen nie mówił o innych źle. Jasne, można myśleć, że zależy mu na Jane, ale przecież nie szuka towarzystwa Jane tak skwapliwie, jak robi to Frank. Emma z kolei okłamuje się, że chciałaby, żeby pan Knightley został kawalerem ze względu na spadkobiercę, którym w tej sytuacji zostałby siostrzeniec Emmy...
Ta adaptacja (zresztą poprzednie też, ale w mniejszym stopniu) nie daje się prowadzić Emmie, pokazuje także to, co istniało, czego jednak Emma albo nie widziała, albo nie dopuszczała do świadomości.
Właśnie pojawiły się na yotubie: deleted scenes. Widać jak dużo scen Franka i Jane wylecialo.
Pojawiły się i znikły... Szkoda, bo chciałam na spokojnie obejrzeć... Ta scena, w której Emma spotyka Jane i Franka na drodze - nie przypominam sobie tego z książki, może dlatego zostało wycięte?
Niedługo będzie na dvd i blue ray. Więc znowu ktoś wstawi. Film też znika z sieci i znów pojawia się. Sceny na drodze nie ma w książce, ale jest bardzo wymowna. Jest już po śmierci pani Churchill i emocje opadają. Urocze jest to,że Emma godzi się z Jane i mówi jej,że ta w niczym nie zawinila. Natomiast skarciła Franka. Należało mu się. W końcu na oczach ukochanej podrywał inną dziewczynę i jego szczęście,że nie wynikły większe problemy. Ale scena u panny Bates jest w książce i dużo mówi o Franku i Jane.
Emma była dla mnie przede wszystkim denerwująca, irytująca, nie wzbudzająca grama sympatii. Pewna siebie, egocentryczna, a przy tym naiwnie głupia. I w tej głupocie dająca sobie prawo do decydowania o losach innych. yyyyy ..... o tym była ta książka jakby . Dokładnie taka jest ta postać. Jak dla
mnie to najlepsza adaptacja tej książki jaką do tej pory widziałam (a trochę tego było)
"Gdyby nie kostiumy spokojnie bohaterką mogłaby być najlepsza czirliderka w liceum. " Opisał_ś właśnie film "Clueless", który jest na bazie "Emmy" :D