Ogólnie lecą z humorem szeroko, zarówno po zaściankowości, jak i feminizmie, czy ekoterroryzmie. Sęk w tym, że jakoś mnie taka formuła paradokumentu mało śmieszy. Większość żartów jest wysilona i trąci sucharem. Niby akcja dzieje się w XVII wieku, a jednak rzeczywistość jest współczesna, co sprawia mało wiarygodne wrażenie. Drętwość serialu nieco maleje od 3 odcinka, ale pomimo, że niby są śmieszne momenty, to jakoś prawdziwej salwy śmiechu nic u mnie nie wywołało.
Na tym polega dowcip całego tego serialu że współczesność została
"wklecona" w 1670. A 3 odcinek uważa za najgorszy w całym serialu i zwątpiłem żeby później bawić się wyśmienicie.
Odniesienia do współczesności w "1670" nie zostały tam "wklecone". One zostały tam wepchnięte na przysłowiowego "chama", wbite dodatkowo młotem, a całość sklejono na ślinę. A najgorszym odcinkiem jest ten finałowy.
Przeczytałem cały ten wątek, serialu jeszcze nie oglądałem. Ale mogę powiedzieć jedno. Właśnie przez takich ludzi jak Ci co tutaj krytykują ten serial nie mamy w Polsce dobrego kina. Mam na myśli ludzi gburowatych, zadufanych w sobie, kt órzy w każdej dyskusji muszą odnieść się do polityki lub historii i to są w sumie jedyne tematy jakie ich interesują... bo tak ich wychowali rodzice, a no tak i jeszcze religia bo co niedziela do kościoła... I nie chodzi tu tylko o ten serial czy w ogóle tylko o komedie, bo to się tyczy każdego gatunku. Jedyne co Was bawi lub zadowala to idealnie odwzorowane historycznie filmy o Polsce, jeszcze najlepiej przegadane w połowie o polityce. Ewentualnie mdłe, szarobure wywodzące się z PRLowskiego Misia czy innego U pana boga za piecem. Niektórzy tutaj chcąc zrobić z siebie guru komedii odnoszą się do Monty Pythona *sic* z lat 70tych czy oryginalnego the office. Wiem, że są to produkcje kultowe i mają swoją "duszę" ale na miłość boską, tam humor jest równie głupkowaty jak w niektórych odcinkach kiepskich czy w tym tutaj serialu (wnioskuję po opiniach).